Cywilizacja łacińska – odkąd
w Europie zaczęły dominować bizantyjskie prądy rodem z Niemiec –
stała się wrogiem numer jeden, którego należy za wszelką cenę
wykorzenić. Podejmuje się w tym celu najróżniejsze próby, co
szczególnie przynosi efekty na Zachodzie. W efekcie coraz silniejsze
stają się tam mniejszości – głównie związane ze światem
islamu, czyli cywilizacją arabską, choć to nie jedyny przejaw
kryzysu. Tymczasem ,,państwa środka” wydają się wybudzać z
bizantyjskiego snu, jaki narzucili na nie Niemcy, powracając
jednocześnie do dawnych zwyczajów i tradycji. Oczywiście
instytucje państwowe wciąż próbują tłumić obywatelskie zrywy,
jednak wszystko wskazuje na to, że próby te podejmowana są na
marne.
O ile nie jest to czas i miejsce
na pisanie o polityce, więc zaledwie wspomnę o konserwatyście
Orbanie, który mocno chwycił stery rządów na Węgrzech czy o
narodzie chorwackim, który to niedawno zmusił rząd do zmiany
konstytucji i wpisania do niej zdania o nadzwyczajnym statusie
małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Renesans
łacińskości odbywa się również na zupełnie innej płaszczyźnie
– tak oto coraz większym zainteresowaniem cieszą się wszelkiej
maści grupy rekonstrukcyjne, nawiązujące do elementów łacińskich,
a zatem – mówiąc prościej – do etosu rycerskiego.
Mało jest chyba takich, którzy
nigdy w życiu nie słyszeli o tzw. bractwach rycerskich. Ich
członkowie (i członkinie, oczywiście) wczuwają się w klimat doby
średniowiecza poprzez odziewanie się w dawne stroje lub jedzenie
potraw z zamierzchłych czasów. Rycerze w pełnych zbrojach ścierają
się w szrankach. W ruch idą topory, berdysze, miecze, tasaki,
pałasze, buzdygany, morgenszterny, tarcze, a nawet okryte żelaznymi
rękawicami pięści. Przed potyczkami wojownicy przyklękają w celu
oddania się boskiej woli. Powiedzieć by można: fajna zabawa, ale
co z tego? Otóż owa ,,zabawa” urosła ostatnio do rangi
dyscypliny sportowej, zaś w roku 2009 uzyskała charakter
międzynarodowy, bowiem to właśnie wówczas po raz pierwszy odbyły
się mistrzostwa określone mianem Bitwy Narodów.
Niestety żaden z krajów
zachodnich nie był organizatorem i twórcą tychże zawodów, bowiem
pierwszy turniej odbył się w ukraińskim Charkowie. Podobnie było
w roku następnym (2010) – mimo że zmieniło się miasto, to w
dalszym ciągu gospodarzem była Ukraina. W obu wymienionych
mistrzostwach brały udział zaledwie 4 reprezentacje: z Rosji,
Ukrainy, Białorusi i Polski. Dopiero w 2011 roku grono to poszerzyły
drużyny z Włoch, Niemiec i... z Quebec. Zadziwiający jest ostatni
przykład, ponieważ Quebec to określenie jedynie dzielnicy Kanady
(która wprawdzie dąży do autonomii, czego ów symboliczny krok
wystawienia własnej reprezentacji rycerskiej jest doskonałym
przykładem), a nie zaś samodzielnego państwa.
Cieszy fakt, że na tym sukces
Bitwy Narodów się nie zakończył. Z roku na rok pojawiały się
kolejne reprezentacje – i to coraz bardziej egzotyczne! Cywilizacja
łacińska w tej niezwykłej, nowej formie przyciągnęła wojowników
ze Stanów Zjednoczonych, Izraela czy nawet Japonii. Doskonale wiemy,
że historia tychże krajów nijak nie zahacza o kulturę rycerską,
jednakże zawodnicy wyraźnie nie mają z tym żadnego problemu,
bowiem poczynają sobie równie śmiało, jak i pozostałe obozy. Do
grona nietypowych zjawisk Bitwy Narodów (poza wspomnianym Quebec)
należy dodać jeszcze ekipę z Krajów Bałtyckich, pod dowództwem
Vladimira Maksimenki, stanowiącą zbiór reprezentantów z Litwy,
Łotwy i Estonii. O dziwo słynna bariera językowa nie stanowi dla
rycerstwa bałtyckiego nazbyt wielkiej trudności.
Niekwestionowanym faworytem
wszystkich odsłon Bitwy Narodów, jakie miały miejsce do 2013 roku,
jest Rosja. Ostatnie mistrzostwa wygrali oni wręcz miażdżąco. W
starciach 5v5 dwie rosyjskie drużyny spotkały się w finale, a
jedna z nich podjęła walkę o trzecie miejsce ze Stanami
Zjednoczonymi (nasi rodacy odpadli w ćwierćfinale). Kategorię
21v21 również dominowali przedstawiciele wschodniego mocarstwa,
zdobywając prawie dwukrotną przewagę nad zajmującą drugie
miejsce Białorusią (polska reprezentacja znalazła się na piątej
pozycji z wynikiem 21 punktów). Jedynie w indywidualnych zawodach
szyki Rosjanom pokrzyżowali przedstawiciele innych narodowości. W
każdym razie przez te kilka lat, odkąd wystartował projekt zwany
Bitwą Narodów, można wprost stwierdzić jedno: centralna Europa i
Wschód. Pomiędzy przedstawicielami tych regionów przewija się co
jakiś czas skład ze Stanów Zjednoczonych, lecz stanowi to raczej
wyjątek, nie regułę.
Nam zaś pozostaje tylko czekać,
bowiem już w tym roku odbędą się kolejne zawody – tym razem w
słonecznej Chorwacji. Czas pokaże, czy rosyjska dominacja okaże
się faktem i w roku 2014. Miejmy nadzieję, że zostaną przełamani
właśnie przez reprezentację Polski, najbardziej doświadczonej
drużyny na ostatniej Bitwie Narodów. Kto wie – wszystko może się
zdarzyć.
Na zakończenie materiał filmowy, promujący Bitwę Narodów:
Na zakończenie materiał filmowy, promujący Bitwę Narodów: