sobota, 22 lutego 2014

Balian z Ibelinu - obrońca Jerozolimy


W 2005 roku na ekrany kin trafił film w reżyserii Ridley'a Scott'a, przedstawiający wydarzenia z czasów wypraw krzyżowych. Głównym bohaterem był kowal imieniem Balian (w którego rolę wcielił się Orlando Bloom). Los prostego parobka szybko się jednak odmienia, kiedy przybywa doń jego ojciec Godfryd z Ibelinu i zabiera w podróż do Jerozolimy, wplątując Baliana w polityczną grę wokół tronu. Ten wykazuje się honorem i ostatecznie przychodzi mu samotnie stanąć do walki w obronie Świętego Miasta przed nadchodzącymi hordami Saladyna. Typowy pozytywny bohater, zatem w głowie przeciętnego odbiorcy mogła zrodzić się myśl, iż taka postać albo nigdy nie istniała, albo z właściwą historią niewiele ma wspólnego. Czyżby?
Balian z Ibelinu, syn Barisana, faktycznie nosił imię po ojcu, jednak jego wymowa przekształciła się z czasem w wyniku zniekształcenia przez ludność Ziemi Świętej języka starofrancuskiego. Jako najmłodszy syn Barisana był wyłączony z dziedziczenia. Zamek Ibelin otrzymał w darze od swego brata, Baldwina, który zachował dla siebie panowanie nad Ramlą. W ten dosyć typowy sposób rozpoczęła się kariera jego kariera na polityczno-wojskowej arenie Królestwa Jerozolimskiego. Jednakże prawdziwa próba dopiero miałą nadejść.
W 1177 roku Balian po raz pierwszy chwycił za miecz w Bitwie pod Montgisard, zakończonej chwalebnym zwycięstwem łacinników i jednoczesnym przegnaniem armii Saladyna z powrotem do Egiptu. W tym samym roku poślubił, Marię Komnenę, wdowę po Amalryku I – dawnym królu Jerozolimy – która zrodziła mu czworo dzieci (w tym dwóch synów). Balian otrzymał nie tylko wierną małżonkę, która niejednokrotnie wspierała go w działaniach dyplomatycznych, ale również kolejne posiadłości w postaci zamku Nables. Los sprzyjał rycerzowi z Ibelinu i nic nie wskazywało na to, by miał się od niego odwrócić. Wkrótce fortuna miała się jednak odmienić, bowiem Balian wraz z braćmi oraz hrabia Rajmund z Trypolisu przegrali walkę o sukcesję regencyjnego tronu Jerozolimy, na którym zasiadł Gwidon de Lusignan. Ten nie potrafił (albo raczej nie chciał) utrzymać w ryzach nazbyt hardych baronów, a ci zaś podejmowali liczne wyprawy łupieskie na ziemie egipskie, prowokując przy tym Saladyna – ówczesnego sułtana Egiptu – do natychmiastowej interwencji. Na muzułmańskiego wodza próby te spadły jak grom z jasnego nieba, bowiem nie ulegało wątpliwości, że jego głównym celem było odzyskanie Jerozolimy z rąk wojsk krzyżowych. Nie mógł zatem nie wykorzystać sytuacji i w 1187 roku wkroczył na ziemie państwa łacińskiego.
Gwidon de Lusignan nie czekał – zebrał wojska i ruszył na spotkanie z Saladynem, mimo że liczni baronowie odradzali mu tak nierozważny krok. Arabowie mieli źródła wody, lekką jazdę, doskonałych łuczników, rozeznanie w terenie i – na domiar złego – przewagę liczebną. Jednakże ani Rajmund z Trypolisu, ani popierający go Balian nie zdradzili monarchy, któremu byli winni posłuszeństwo. Pomaszerowali wraz z nim do Źródeł Hittinu. Tam właśnie rozegrała się bitwa między obiema armiami, choć trudno to zdarzenie w ogóle bitwą nazwać. Saladyn doskonale zdawał sobie sprawę z położenia krzyżowców, więc tylko osaczyli armię Gwidona, czekając aż ta sama się podda lub wymrze z pragnienia. Starcie zostało przegrane zanim jeszcze się rozpoczęło... ale nie dla wszystkich. Po raz kolejny pośród umierających z pragnienia rycerzy pojawił się Rajmund z Trypolisu oraz Balian z Ibelinu u jego boku. Oni to zebrali wokół siebie wojowników wciąż zdolnych do walki i w desperackiej, a zarazem miażdżącej szarży przerwali szeregi nieprzyjaciela, przedostając się na drogę ku Jerozolimie.
Pozostałe wojska zostały na własne życzenie rozgromione pod Hittinem, choć autorzy tej porażki, jak templariusz Robert z Ridefortu czy sam król Gwidon de Lusignan przeżyli. Saladyn darował im życie i pomaszerował w stronę Jerozolimy. Miasto było zdobyte, bowiem poza jego murami nie pozostał żaden rycerz. Jakież musiało być rozczarowanie sułtana, kiedy mieszkańcy wcale nie otworzyli mu bram, ale wręcz przeciwnie – czekali z bronią na murach w pełnej gotowości bojowej. Wodzem prostego ludu Jerozolimy okazał się nie kto inny, jak Balian z Ibelinu. Okoliczności bitwy, jaką musiał stoczyć były tragiczne – w mieście miał przy swym boku zaledwie dwóch rycerzy, ale aby podnieść na duchu załogę miasta obdarował wielu mieszkańców tytułami szlacheckimi. Zabiegi okazały się skuteczne, skoro obrona zdołała wytrwać niejedno oblężenie, zmuszając Saladyna do pertraktacji. Ostatecznie Balian poddał miasto na dogodnych warunkach z możliwością wykupu mieszkańców po zaniżonej cenie. Rycerz z Ibelinu nie żałował środków na ten cel, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że wszystkie jego włości zostały zrujnowane przez armię egipską.
Te kilka tygodni, podczas których ważyły się losy Świętego Miasta, były niewątpliwie największym życiowym wyzwaniem dla niemłodego już rycerza (podczas Bitwy pod Hittinem miał mieć 53 lata). Mimo to nie zabrakło mu honoru i odwagi do postąpienia zgodnie z chrześcijańskimi cnotami, których jako pasowany baron miał obowiązek przestrzegać. Po zajęciu przez Saladyna Jerozolimy Balian udał się wraz z żoną i dziećmi do Trypolisu i zaangażował się we współpracy z żoną w próby mianowania regentem państwa Konrada z Montferatu, a później Henryka II Szampańskiego.
Wkrótce nadeszła III krucjata. Wraz z nią przybył Ryszard II zwany Lwim Sercem i podjął próby odbicia Jerozolimy, jednak te nie powiodły się. W wyniku rokować, w których brał udział także Balian, ustalono, że chrześcijanie będą mogli swobodnie przybywać z pielgrzymkami do Świętego Miasta, co niewątpliwie było wielkim zwycięstwem łacinników. Balian otrzymał od króla Ryszarda Cymont, gdzie doczekał końca swych dni.

Suplement:
Skoro mamy do czynienia z postacią historyczną, to i pojawiły się wątpliwości, co do faktografii. Szczególnie chodzi o Bitwę pod Hittine, a raczej o sposób, w jaki Balian wydostał się z pogromu. Bardziej prawdopodobna jest wersja, że to przebił się z silną grupą rycerzy dowodzonych przez Rajmunda z Trypolisu (do osoby którego przydałoby się wrócić kiedyś w innym wpisie).
Istnienie jednak inne wytłumaczenie, jakoby to Saladyn miał wypuścić Baliana, biorąc wcześniej od niego przysięgę, że już nigdy nie podniesie miecza na ówczesnego sułtana Egiptu. Rycerz z Ibelinu nie mógł jednak zostawić Jerozolimy bez obrony, więc napisał list do wodza nadchodzących wojsk z prośbą, aby z przysięgi go zwolnił i pozwolił mu bronić miasta. Saladyn podobno przystał na ową prośbę, wyrażając wyrazy zrozumienia w sytuacji, jaka miała miejsce.

Do dziś nie wiadomo, która właściwie wersja jest prawdziwa. Niemniej pewien pozostaje fakt, że Balian rzeczywiście Jerozolimy bronił i to dzięki niemu wielu ludzi mogło spokojnie opuścić Święte Miasto po jego przejęciu przez nieprzyjaciela. 

*Na obrazie - Balian z Ibelinu oddaje Jerozolimę Saladynowi. 

1 komentarz:

  1. a) Nie podałeś tytułu filmu ;)
    b) rozpoczęła się kariera jego kariera na polityczno-wojskowej arenie Królestwa Jerozolimskiego. - pomyłka, niedopatrzenie z Twojej strony przy zmianie zamysłu zdania.
    c) udał się wraz z żoną i dziećmi do Trypolisu i zaangażował się we współpracy z żoną w próby - powtórzenie "żoną"
    d) Wraz z nią przybył Ryszard II zwany Lwim Sercem i podjął próby - "zwany Lwim Sercem" winno być wtrąceniem. Tak przynajmniej sądzę.
    e) Bardziej prawdopodobna jest wersja, że to przebił się z silną grupą rycerzy dowodzonych przez Rajmunda z Trypolisu (do osoby którego przydałoby się wrócić kiedyś w innym wpisie). -
    1) "że to przebił się" brzmi jakoś nienaturalnie.
    2) "do osoby którego" też jest trochę niezręczne. Albo "do którego", albo "do sylwetki którego", albo coś w tym stylu.

    Tyle. Całkiem fajnie się czytało, historia ciekawa. A ja na prywatnej drodze i o coś się w związku z tym wszystkim zapytam ;)
    Zobaczymy co będzie za tydzień. Fajne takie historyjki są.

    OdpowiedzUsuń