Królestwo Jerozolimskie,
największe państwo krzyżowe w Ziemi Świętej, istniało na tyle,
by dorobić się własnych elit – ludzi, których ojcowie
pochodzili jeszcze z Zachodu, jednak oni sami zostali zrodzeni w
Palestynie. Do grupy tej zaliczali się zarówno ludzie parszywi,
niezbyt inteligentni, a przy tym obdarzeni władzą i wpływami
(takim właśnie władcą był Gwidon de Lusignan – jeden z królów
Jerozolimy), lecz również postacie szlachetne. Należał do nich
opisany już poniżej Balian z Ibelinu. W grupę tę wpisał się
także – nawet znacznie mocniej niż Balian – hrabia Rajmund III
z Trypolisu. O nim to pisano, że ,,wśród Franków nie było nikogo
bardziej przenikliwego i odważnego”. Tak było w istocie. Rajmund
to niewątpliwie postać wybitna, którą przewyższali jedynie
królowie – najpierw Baldwin IV Trędowaty, a później nieudolny
Gwidon Lusignan.
Zrodzony z Rajmunda i Hodierny
(córki jednego z jerozolimskich władców) w 1140 roku. W wieku 24
lat trafił do niewoli Nur ad-Dina, ówczesnego władcy Syrii,
spędzając w niewoli blisko 10 lat (1164-1174). Właśnie tam
nauczył się arabskiego, co w przyszłości zaowocowało dobrymi
stosunkami z Saladynem. W tym czasie namiestnictwo nad Trypolisem
sprawował Amalryk I – przyszły król Jerozolimy (mówiliśmy już
o jego żonie, która po śmierci męża wyszła za Baliana z
Ibelinu). Wreszcie Rajmund został uwolniony i mógł wrócić w
rodzinne strony. Niesłychanym zaangażowaniem, mądrością oraz
odwagą zdołał zjednać sobie króla Baldwina, który mianował go
regentem na nadchodzące ciężkie czasy. Chory na trąd monarcha
zdawał sobie doskonale sprawę, że nadchodzi kres jego dni na tym
świecie, więc zarządził, by po nim tron objął syn. Niestety
Baldwin nie doczekał czasu, gdy jego potomek osiągnie wiek dorosły
– zmarł przedwcześnie, zaś w panowaniu młokosowi pomagać miał
właśnie Rajmund z Trypolisu.
Przez cały ten czas hrabia
robił wszystko, bo wyeliminować możliwość przejęcia władzy w
państwie przez Gwidona Lusignan i jego popleczników. Zwolennicy
Rajmunda zdawali sobie sprawę, że Gwidon absolutnie nie nadaje się
do pełnienia najwyższych funkcji w królestwie... jednak los toczy
się zupełnie inaczej. Syn Baldwina Trędowatego umiera wieku
jeszcze młodszym niż ojciec, pozostawiając na tronie wakat.
Wówczas największe do niego prawo przypadało Sybilli, córce
Baldwina. Ta z kolei była żoną Gwidona Lusignan!
Należało działać
natychmiast. Rajmund nie zamierzał patrzeć, jak jego największy
wróg, a zarazem człowiek chciwy, nie obdarzony ni autorytetem, ni
innymi przymiotami godnymi wodza, zakłada na skronie koronę. W tym
celu zebrał w Nablus większość baronów Jerozolimy w celu
odebrania Sybilli praw do tronu. Operacja zakończyła się całkowitą
klęską, bowiem w tym samym czasie patriarcha Jerozolimy,
Herakliusz, zamyka bramy miasta, obsadza mury strażą i w takich
okolicznościach koronuje nowego monarchę – Gwidona Lusignan.
Rajmund nie złożył mu hołdu lennego, mimo że zrobił to nawet
jego najwierniejszy towarzysz Balian z Ibelinu. Między władcą a
hrabią rozgorzał poważny konflikt, który mógłby zakończyć się
krwawymi starciami, gdyby z południa i wschodu zarazem nie
nadciągało większe zagrożenie – Saladyn.
Wkroczenie do Królestwa
Jerozolimskiego wojsk egipsko-syryjskich miało bardzo poważny
powód. Oto Reginald z Chatillon – wpływowy jerozolimski magnata,
a jednocześnie poplecznik i współpracownik króla Gwidona Lusignan
– obrabował wraz z siłami templariuszy, prowadzonymi przez ich
wielkiego mistrza (dodajmy: tchórza i zdrajcy) Gerarda z Ridefort
muzułmańską karawanę. Wkrótce wypuścił się jeszcze dalej,
najeżdżając Medynę – święte miasto islamu. Oczywistym było,
że Saladyn wystosuje wobec tych zbrodni adekwatną odpowiedź. Mimo
gniewu sułtan Egiptu nie ruszył na Jerozolimę, ale na Karak –
zamczysko bandyty Reginalda. Przy okazji musiał jednak przejść
przez ziemie Rajmunda z Trypolisu, więc wysłał do niego posłańców
z prośbą o pozwolenie na ów przemarsz. Pozwolenie otrzymał.
Hrabiego bowiem łączyły przyjaźniejsze stosunki z samym Saladynem
niż ówczesnym królem Jerozolimy, Gwidonem, oraz jego
poplecznikami. Zagrodzić drogę Egipcjanom próbowali templariusze i
joannici pod wodzą Gerarda z Ridefort. Cały ich nieliczny oddział
został wybity... z wyjątkiem dowódcy, który uciekł z pola walki.
W odpowiedzi na te właśnie
okoliczności przygotowano wyprawę wojenną. Gwidon zebrał baronów,
zakony rycerskie oraz swoje własne wojska i wyruszył na spotkanie
armii Saladyna. Rajmund brał udział w tej wyprawie, choć wraz z
Balianem z Ibelinu zdecydowanie się jej przeciwstawiali. Nietrudno
było przewidzieć konsekwencje długotrwałego podróżowania przez
pustynie, kiedy źródła wody zajmował wróg. Armia mogła pozostać
na dogodnych pozycjach zajmowanych początkowo w Seforis, ale na
naradzie wojennej podjęto inną decyzję. Warto zaznaczyć, dlaczego
w ogóle narada została zwołana. Otóż ze wschodu, z Tyberiady –
niewielkiego miasta położonego u stóp Jeziora Tyberiadzkiego –
nadeszła rozpaczliwa wiadomość: ,,Turkowie [tj. wojska Saladyna]
nas otoczyli. W walce zdobyli mury i właśnie zmierzają po nas”.
Templariusze jako pierwsi mieli nalegać na natychmiastowy wymarsz,
którego największym przeciwnikiem był Rajmund. Nakazywał on
zostanie na dogodnych pozycjach, trzymanie się źródeł wody...
mimo że autorem cytowanego powyżej listu była jego żona. Tak,
Tyberiada należała do Rajmunda i to właśnie on miał stracić
najwięcej.
Jednakże jego słowa nie
zostały wysłuchane. Armia wyruszyła. Nie ulega wątpliwości, że
do porażki było jeszcze daleko. Wprawdzie studnie zatruto, zaś
niemiłosierny upał wyczerpywał błyskawicznie zapasy wody, ale
wciąż istniała nadzieja w Jeziorze Tyberiadzkim. Wystarczyło się
tam przebić. Niestety! Rady Rajmunda o jak najszybszym dotarciu do
źródła wody zostały odrzucone, a armia krzyżowa rozbiła obóz w
środku pustyni. W tej właśnie chwili hrabia miał wykrzyknąć
,,Królestwo jest stracone!”. Niewiele się pomylił, bowiem o ile
królestwo wciąż miało szansę na przetrwanie (którą
zagwarantuje mu później Balian z Ibelinu podczas obrony
Jerozolimy), o tyle wojska krzyżowe – nie. Saladyn blokował
krzyżowców, a tym nie pozostawało nic poza ostatecznym szturmem na
siły nieprzyjaciela.
Rajmund z Trypolisu nie
zamierzał ginąć z pragnienia. Wówczas to wygłosił do rycerstwa
swoje słynne przemówienie, które skwitował tymi oto słowami:
,,Rycerze... wasz król rozkazuje wam zostać tutaj i umrzeć z
pragnienia. Ja proszę was, żebyście pojechali ze mną i polegli w
walce. Co wybierzecie?”. I rzuciwszy się w szeregi nieprzyjaciela,
poprowadził nieliczny oddział do ostatecznego szturmu. Zbrojni
zdołali przerwać szeregi Saracenów i wydostać się z okrążenia.
Zrezygnowany Rajmund wrócił do Trypolisu, gdzie zmarł na zapalenie
płuc. Bitwa pod Hittinem została przegrana. Nie wiadomo, czy hrabia
otrzymał wieści o bohaterskiej obronie Jerozolimy przez Baliana z
Ibelinu, którego sam wyprowadził z oblężonego obozu krzyżowców.
Pewne jest jednak to, że gdyby nie jego bohaterska szarża historia
potoczyła by się zupełnie inaczej.
Suplement:
O żonie Rajmunda w zasadzie nic
nie wiadomo. Prawdopodobnie została wzięta do niewoli, jak działo
się ze wszystkimi dostojnikami, za których można było wziąć
okup. Kiedy haracz wypłacono (a z pewnością do tego doszło)
musiała zostać wypuszczona.
*Na zdjęciu postać Rajmunda z Trypolisu w filmie ,,Królestwo Niebieskie"
ludzi, których ojcowie pochodzili jeszcze z Zachodu, jednak oni sami zostali zrodzeni w Palestynie. Do grupy tej zaliczali się zarówno ludzie parszywi, - powtórzenie "ludzie". Można przejść nawet do "parszywców", bez używania słowa "ludzie".
OdpowiedzUsuńad-Dina, - pytanie raczej historyczne, niż wytknięcie błędów - co oznacza fragment "ad-Din", bo dość często pojawia się chyba wśród arabskich władców. To ród? Przydomek? Łącznik? Określenie? Tytuł?
jednak los toczy się zupełnie inaczej. - trochę to niezręcznie użyte. Czepiam się trochę, więc nie bierz tego aż tak bardzo do serca.
Syn Baldwina Trędowatego umiera wieku jeszcze - umiera W wieku.
Oto Reginald z Chatillon – wpływowy jerozolimski magnata - a nie "magnat"? "Magnata" to chyba dopełniacz.
że gdyby nie jego bohaterska szarża historia potoczyła by się zupełnie inaczej. - przecinek przed "historia".
Jak już jesteśmy przy "historii", to... ta mnie nie wciągnęła ;)
Nie wiem dlaczego. Może trochę zmęczony jestem, może temat trochę mniej interesujący, może napisane jakoś słabiej. Myślę że po prostu powinieneś pisać te teksty z pewnym wyprzedzeniem, nie na ostatni moment, co by jeszcze mieć chwilę by to wszystko posprawdzać.
Ale to tylko moje zdanie. Jest nieźle, w zasadzie dość przeciętnie, jak na Twój poziom.