sobota, 5 kwietnia 2014

Nowy renesans starych tradycji


Cywilizacja łacińska – odkąd w Europie zaczęły dominować bizantyjskie prądy rodem z Niemiec – stała się wrogiem numer jeden, którego należy za wszelką cenę wykorzenić. Podejmuje się w tym celu najróżniejsze próby, co szczególnie przynosi efekty na Zachodzie. W efekcie coraz silniejsze stają się tam mniejszości – głównie związane ze światem islamu, czyli cywilizacją arabską, choć to nie jedyny przejaw kryzysu. Tymczasem ,,państwa środka” wydają się wybudzać z bizantyjskiego snu, jaki narzucili na nie Niemcy, powracając jednocześnie do dawnych zwyczajów i tradycji. Oczywiście instytucje państwowe wciąż próbują tłumić obywatelskie zrywy, jednak wszystko wskazuje na to, że próby te podejmowana są na marne.
O ile nie jest to czas i miejsce na pisanie o polityce, więc zaledwie wspomnę o konserwatyście Orbanie, który mocno chwycił stery rządów na Węgrzech czy o narodzie chorwackim, który to niedawno zmusił rząd do zmiany konstytucji i wpisania do niej zdania o nadzwyczajnym statusie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Renesans łacińskości odbywa się również na zupełnie innej płaszczyźnie – tak oto coraz większym zainteresowaniem cieszą się wszelkiej maści grupy rekonstrukcyjne, nawiązujące do elementów łacińskich, a zatem – mówiąc prościej – do etosu rycerskiego.
Mało jest chyba takich, którzy nigdy w życiu nie słyszeli o tzw. bractwach rycerskich. Ich członkowie (i członkinie, oczywiście) wczuwają się w klimat doby średniowiecza poprzez odziewanie się w dawne stroje lub jedzenie potraw z zamierzchłych czasów. Rycerze w pełnych zbrojach ścierają się w szrankach. W ruch idą topory, berdysze, miecze, tasaki, pałasze, buzdygany, morgenszterny, tarcze, a nawet okryte żelaznymi rękawicami pięści. Przed potyczkami wojownicy przyklękają w celu oddania się boskiej woli. Powiedzieć by można: fajna zabawa, ale co z tego? Otóż owa ,,zabawa” urosła ostatnio do rangi dyscypliny sportowej, zaś w roku 2009 uzyskała charakter międzynarodowy, bowiem to właśnie wówczas po raz pierwszy odbyły się mistrzostwa określone mianem Bitwy Narodów.
Niestety żaden z krajów zachodnich nie był organizatorem i twórcą tychże zawodów, bowiem pierwszy turniej odbył się w ukraińskim Charkowie. Podobnie było w roku następnym (2010) – mimo że zmieniło się miasto, to w dalszym ciągu gospodarzem była Ukraina. W obu wymienionych mistrzostwach brały udział zaledwie 4 reprezentacje: z Rosji, Ukrainy, Białorusi i Polski. Dopiero w 2011 roku grono to poszerzyły drużyny z Włoch, Niemiec i... z Quebec. Zadziwiający jest ostatni przykład, ponieważ Quebec to określenie jedynie dzielnicy Kanady (która wprawdzie dąży do autonomii, czego ów symboliczny krok wystawienia własnej reprezentacji rycerskiej jest doskonałym przykładem), a nie zaś samodzielnego państwa.
Cieszy fakt, że na tym sukces Bitwy Narodów się nie zakończył. Z roku na rok pojawiały się kolejne reprezentacje – i to coraz bardziej egzotyczne! Cywilizacja łacińska w tej niezwykłej, nowej formie przyciągnęła wojowników ze Stanów Zjednoczonych, Izraela czy nawet Japonii. Doskonale wiemy, że historia tychże krajów nijak nie zahacza o kulturę rycerską, jednakże zawodnicy wyraźnie nie mają z tym żadnego problemu, bowiem poczynają sobie równie śmiało, jak i pozostałe obozy. Do grona nietypowych zjawisk Bitwy Narodów (poza wspomnianym Quebec) należy dodać jeszcze ekipę z Krajów Bałtyckich, pod dowództwem Vladimira Maksimenki, stanowiącą zbiór reprezentantów z Litwy, Łotwy i Estonii. O dziwo słynna bariera językowa nie stanowi dla rycerstwa bałtyckiego nazbyt wielkiej trudności.
Niekwestionowanym faworytem wszystkich odsłon Bitwy Narodów, jakie miały miejsce do 2013 roku, jest Rosja. Ostatnie mistrzostwa wygrali oni wręcz miażdżąco. W starciach 5v5 dwie rosyjskie drużyny spotkały się w finale, a jedna z nich podjęła walkę o trzecie miejsce ze Stanami Zjednoczonymi (nasi rodacy odpadli w ćwierćfinale). Kategorię 21v21 również dominowali przedstawiciele wschodniego mocarstwa, zdobywając prawie dwukrotną przewagę nad zajmującą drugie miejsce Białorusią (polska reprezentacja znalazła się na piątej pozycji z wynikiem 21 punktów). Jedynie w indywidualnych zawodach szyki Rosjanom pokrzyżowali przedstawiciele innych narodowości. W każdym razie przez te kilka lat, odkąd wystartował projekt zwany Bitwą Narodów, można wprost stwierdzić jedno: centralna Europa i Wschód. Pomiędzy przedstawicielami tych regionów przewija się co jakiś czas skład ze Stanów Zjednoczonych, lecz stanowi to raczej wyjątek, nie regułę.
Nam zaś pozostaje tylko czekać, bowiem już w tym roku odbędą się kolejne zawody – tym razem w słonecznej Chorwacji. Czas pokaże, czy rosyjska dominacja okaże się faktem i w roku 2014. Miejmy nadzieję, że zostaną przełamani właśnie przez reprezentację Polski, najbardziej doświadczonej drużyny na ostatniej Bitwie Narodów. Kto wie – wszystko może się zdarzyć. 

Na zakończenie materiał filmowy, promujący Bitwę Narodów:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz