W 2005 roku na ekrany kin trafił
film w reżyserii Ridley'a Scott'a, przedstawiający wydarzenia z
czasów wypraw krzyżowych. Głównym bohaterem był kowal imieniem
Balian (w którego rolę wcielił się Orlando Bloom). Los prostego
parobka szybko się jednak odmienia, kiedy przybywa doń jego ojciec
Godfryd z Ibelinu i zabiera w podróż do Jerozolimy, wplątując
Baliana w polityczną grę wokół tronu. Ten wykazuje się honorem i
ostatecznie przychodzi mu samotnie stanąć do walki w obronie
Świętego Miasta przed nadchodzącymi hordami Saladyna. Typowy
pozytywny bohater, zatem w głowie przeciętnego odbiorcy mogła
zrodzić się myśl, iż taka postać albo nigdy nie istniała, albo
z właściwą historią niewiele ma wspólnego. Czyżby?
Balian z Ibelinu, syn Barisana,
faktycznie nosił imię po ojcu, jednak jego wymowa przekształciła
się z czasem w wyniku zniekształcenia przez ludność Ziemi Świętej
języka starofrancuskiego. Jako najmłodszy syn Barisana był
wyłączony z dziedziczenia. Zamek Ibelin otrzymał w darze od swego
brata, Baldwina, który zachował dla siebie panowanie nad Ramlą. W
ten dosyć typowy sposób rozpoczęła się kariera jego kariera na
polityczno-wojskowej arenie Królestwa Jerozolimskiego. Jednakże
prawdziwa próba dopiero miałą nadejść.
W 1177 roku Balian po raz
pierwszy chwycił za miecz w Bitwie pod Montgisard, zakończonej
chwalebnym zwycięstwem łacinników i jednoczesnym przegnaniem armii
Saladyna z powrotem do Egiptu. W tym samym roku poślubił, Marię
Komnenę, wdowę po Amalryku I – dawnym królu Jerozolimy – która
zrodziła mu czworo dzieci (w tym dwóch synów). Balian otrzymał
nie tylko wierną małżonkę, która niejednokrotnie wspierała go w
działaniach dyplomatycznych, ale również kolejne posiadłości w
postaci zamku Nables. Los sprzyjał rycerzowi z Ibelinu i nic nie
wskazywało na to, by miał się od niego odwrócić. Wkrótce
fortuna miała się jednak odmienić, bowiem Balian wraz z braćmi
oraz hrabia Rajmund z Trypolisu przegrali walkę o sukcesję
regencyjnego tronu Jerozolimy, na którym zasiadł Gwidon de
Lusignan. Ten nie potrafił (albo raczej nie chciał) utrzymać w
ryzach nazbyt hardych baronów, a ci zaś podejmowali liczne wyprawy
łupieskie na ziemie egipskie, prowokując przy tym Saladyna –
ówczesnego sułtana Egiptu – do natychmiastowej interwencji. Na
muzułmańskiego wodza próby te spadły jak grom z jasnego nieba,
bowiem nie ulegało wątpliwości, że jego głównym celem było
odzyskanie Jerozolimy z rąk wojsk krzyżowych. Nie mógł zatem nie
wykorzystać sytuacji i w 1187 roku wkroczył na ziemie państwa
łacińskiego.
Gwidon de Lusignan nie czekał –
zebrał wojska i ruszył na spotkanie z Saladynem, mimo że liczni
baronowie odradzali mu tak nierozważny krok. Arabowie mieli źródła
wody, lekką jazdę, doskonałych łuczników, rozeznanie w terenie i
– na domiar złego – przewagę liczebną. Jednakże ani Rajmund z
Trypolisu, ani popierający go Balian nie zdradzili monarchy, któremu
byli winni posłuszeństwo. Pomaszerowali wraz z nim do Źródeł
Hittinu. Tam właśnie rozegrała się bitwa między obiema armiami,
choć trudno to zdarzenie w ogóle bitwą nazwać. Saladyn doskonale
zdawał sobie sprawę z położenia krzyżowców, więc tylko
osaczyli armię Gwidona, czekając aż ta sama się podda lub wymrze
z pragnienia. Starcie zostało przegrane zanim jeszcze się
rozpoczęło... ale nie dla wszystkich. Po raz kolejny pośród
umierających z pragnienia rycerzy pojawił się Rajmund z Trypolisu
oraz Balian z Ibelinu u jego boku. Oni to zebrali wokół siebie
wojowników wciąż zdolnych do walki i w desperackiej, a zarazem
miażdżącej szarży przerwali szeregi nieprzyjaciela, przedostając
się na drogę ku Jerozolimie.
Pozostałe wojska zostały na
własne życzenie rozgromione pod Hittinem, choć autorzy tej
porażki, jak templariusz Robert z Ridefortu czy sam król Gwidon de
Lusignan przeżyli. Saladyn darował im życie i pomaszerował w
stronę Jerozolimy. Miasto było zdobyte, bowiem poza jego murami nie
pozostał żaden rycerz. Jakież musiało być rozczarowanie sułtana,
kiedy mieszkańcy wcale nie otworzyli mu bram, ale wręcz przeciwnie
– czekali z bronią na murach w pełnej gotowości bojowej. Wodzem
prostego ludu Jerozolimy okazał się nie kto inny, jak Balian z
Ibelinu. Okoliczności bitwy, jaką musiał stoczyć były tragiczne
– w mieście miał przy swym boku zaledwie dwóch rycerzy, ale aby
podnieść na duchu załogę miasta obdarował wielu mieszkańców
tytułami szlacheckimi. Zabiegi okazały się skuteczne, skoro obrona
zdołała wytrwać niejedno oblężenie, zmuszając Saladyna do
pertraktacji. Ostatecznie Balian poddał miasto na dogodnych
warunkach z możliwością wykupu mieszkańców po zaniżonej cenie.
Rycerz z Ibelinu nie żałował środków na ten cel, chociaż
doskonale zdawał sobie sprawę, że wszystkie jego włości zostały
zrujnowane przez armię egipską.
Te kilka tygodni, podczas
których ważyły się losy Świętego Miasta, były niewątpliwie
największym życiowym wyzwaniem dla niemłodego już rycerza
(podczas Bitwy pod Hittinem miał mieć 53 lata). Mimo to nie
zabrakło mu honoru i odwagi do postąpienia zgodnie z
chrześcijańskimi cnotami, których jako pasowany baron miał
obowiązek przestrzegać. Po zajęciu przez Saladyna Jerozolimy
Balian udał się wraz z żoną i dziećmi do Trypolisu i zaangażował
się we współpracy z żoną w próby mianowania regentem państwa
Konrada z Montferatu, a później Henryka II Szampańskiego.
Wkrótce nadeszła III krucjata.
Wraz z nią przybył Ryszard II zwany Lwim Sercem i podjął próby
odbicia Jerozolimy, jednak te nie powiodły się. W wyniku rokować,
w których brał udział także Balian, ustalono, że chrześcijanie
będą mogli swobodnie przybywać z pielgrzymkami do Świętego
Miasta, co niewątpliwie było wielkim zwycięstwem łacinników.
Balian otrzymał od króla Ryszarda Cymont, gdzie doczekał końca
swych dni.
Suplement:
Skoro mamy do czynienia z
postacią historyczną, to i pojawiły się wątpliwości, co do
faktografii. Szczególnie chodzi o Bitwę pod Hittine, a raczej o
sposób, w jaki Balian wydostał się z pogromu. Bardziej
prawdopodobna jest wersja, że to przebił się z silną grupą
rycerzy dowodzonych przez Rajmunda z Trypolisu (do osoby którego
przydałoby się wrócić kiedyś w innym wpisie).
Istnienie jednak inne
wytłumaczenie, jakoby to Saladyn miał wypuścić Baliana, biorąc
wcześniej od niego przysięgę, że już nigdy nie podniesie miecza
na ówczesnego sułtana Egiptu. Rycerz z Ibelinu nie mógł jednak
zostawić Jerozolimy bez obrony, więc napisał list do wodza
nadchodzących wojsk z prośbą, aby z przysięgi go zwolnił i
pozwolił mu bronić miasta. Saladyn podobno przystał na ową
prośbę, wyrażając wyrazy zrozumienia w sytuacji, jaka miała
miejsce.
Do dziś nie wiadomo, która
właściwie wersja jest prawdziwa. Niemniej pewien pozostaje fakt, że
Balian rzeczywiście Jerozolimy bronił i to dzięki niemu wielu
ludzi mogło spokojnie opuścić Święte Miasto po jego przejęciu
przez nieprzyjaciela.
*Na obrazie - Balian z Ibelinu oddaje Jerozolimę Saladynowi.
*Na obrazie - Balian z Ibelinu oddaje Jerozolimę Saladynowi.